Jaka to rozkosz, jaka słodycz życia – siedzieć w chłodnym domu, pić herbatę, pogryzać ciasto i czytać. Przeżuwać długie zdania, smakować ich sens, odkrywać nagle w mgnieniu sens głębszy, zdumiewać się nim i pozwalać sobie zastygać z oczami wklejonymi w prostokąt szyby. Herbata stygnie w delikatnej filiżance; nad jej powierzchnią unosi się koronkowy dymek, który znika w powietrzu zostawiając ledwie uchwytny zapach. Sznureczki liter na białej stronie książki dają schronienie oczom, rozumowi, całemu człowiekowi. Okruszki ciasta wysypują się na serwetę, zęby dzwonią leciutko o porcelanę. W ustach zbiera się ślina, bo mądrość jest apetyczna jak drożdżowe ciasto, ożywiająca jak herbata.
Then for a brief moment he saw everything completely differently. Open space, empty and endless, stretched away in all “directions. Everything within this dead expanse, every living thing was helpless and alone. Things were happening by accident, and when the accident failed, automatic law appeared – the rhythmical machinery of nature, the cogs and pistons of history, conformity with the rules that was rotting from the inside and crumbling to dust. Cold and sorrow reigned everywhere. Every creature was trying to huddle up to something, to cling to something, to things, to each other, but all that resulted was suffering and despair. The quality of what Izydor saw was temporality. Under a colourful outer coating everything was merging in collapse, decay, and destruction.
W jakimś sensie takie osoby jak ona, te, które władają piórem, bywają niebezpieczne. Narzuca się od razu podejrzenie fałszu - że taka osoba nie jest sobą, tylko okiem, które bezustannie patrzy, a to, co widzi, zamienia w zdania; w ten sposób okrawa rzeczywistość ze wszystkiego, co w niej najważniejsze, z niewyrażalności.